16 września 2024

Poszywanie kadłuba

Przez jakiś czas nie dokumnentowałem prac na blogu, ale to nie oznacza, że nic się nie dzieje. Po zakończeniu zabawy ze wzdłużnikami przyszedł czas na poszywanie kadłuba. Obecnie jestem na ukończeniu tego etapu - pozostała do przyklejenia druga warstwa sklejki na dnie i sklejka na pawęży. 

Do poszywania użyłem w całości sklejki 10mm. Zacząłem od najłatwiejszego arkusza. Klejenie arkuszy realizowałem następująco:

  1. Przycięcie arkusza na wymiar.
  2. Przykręcenie go wkrętami na swoim miejscu.
  3. Odrysowanie od wewnętrznej strony obrysu wzdłużników i wręgów.
  4. Odkręcenie i zabezpieczenie taśmą malarską wzdłuż odrysowanych linii.
  5. Posmarowanie zywicą epoksydową (Epidian 5  + PAC - bez żadnych dodatków) wzdłużnikiów i płyty w miejscach klejenia w celu dobrego zwilżenia powierzchni.
  6. Posmarowanie wzdłużników żywicą, ale zagęszczoną pyłem drzewnym.
  7. Przykręcenie arkusza na wkręty nierdzewne  (używałem klasy A2).
Czytając inne blogi z budów, widzałem, że "setkowcy" klejąc, przykręcają sklejkę na tymczasowe wkręty ze zwykłej stali, a później je wykręcają i wkręcają docelowe. Ja nie widziałem dobrego powodu, dla którego miałbym to robić i od razu mocowałem w docelowy sposób.
 
Kilka zdjęć z przygotowania pierwszej płyty:






Przyklejanie na pastę ze żywicy i pyłu drzewnego ma tę zaletę, że nie ścieka i wypełnia wszystkie szczeliny mogące pojawić się między sklejką a wzdłużnikami. Dodatkowo połączenie jest elastyczne. Dawałem nadmiar kleju, tak, żeby był wyciskany podczas dokręcania płyty. Dałało to pewność, że na łączeniu nie będzie pustych przestrzeni. Poniżej film z tego procesu z babolem na koncu.



A tutaj efekt końcowy powyższych zabiegów



Oczywiście, największym problemem okazało się doginanie sklejki na burtach od strony dziobu. Tam krzywizny są naprawdę spore - arkusz sklejki jest równocześnie skręcany, zginany wzdłuż i w poprzek Nie stosowałem żadnych zabiegów typu podwójna warstwa cienkiej sklejki 5mm, lub nacinanie w celu łatwiejszego gięcia. Moja technika polegała na brutalnej sile i czasie. Siłę zapewniły mi trzy pręty gwintowane fi10. Przewierciłem otwory na wylot przez sklejkę na obu burtach i ściągałem do siebie dokręcając nakrętki. Codziennie dociągałem po parę centymetrów, a cały proces trwał tydzień.







Na początku próbowałem używać pasów transportowych ale pręty były zdecydowanie wygodniejsze w użyciu. 

Tymczasem okazało się, że wzdłużniki od strony dna rozłaziły się, gdy ściągałem pręty. Konieczne było jakoś to wzmocnić. Postanowiłem zamocować na tym etapie dębowe denniki. Pierwotnie planowałem to robić póżniej, więc wkurzałem sie na dodatkową robotę, ale tak naprawdę okazało się, że są same plusy. Po pierwsze denniki trzymały w kupie wzdłużniki, które już się nie rozchodziły na boki pod wpływem prężenia sklejki, a po drugie znacznie łatwiej było je dopasować jak nie było poszycia. I tak musiałbym to zrobić później więc frustracja z nieplanowanej roboty długo nie trwała.






Pomiędzy pierwszym dennikiem od strony dziobu i wręgą E też należało to wzmocnić, więc tymczasowo przykleiłem trzy listwy do wręgów, jak na zdjęcu poniżej. Teraz można było bezpiecznie "dokręcać srubę" :).




Problem z poszywaniem cześci dziobowej polegał jeszcze na tym, że trzeba było robić dwie strony równocześnie. Jak do tej pory, to była najtrudniejsza część prac, więc cieszę się, że mam to za sobą. Obyło się bez pomocników.

Poszywanie zostało prawie zakończone. Jak pisałem na początku, pozostała druga warstwa sklejki na dno, pawęż i nakładka na dziobnicę. Obecnie "Falka" prezentuje się tak: