Nigdy w życiu nic nie laminowałem. Wróć, kłamstwo... laminowałem folią świadectwo SRC, żeby nie zmokło. I to tyle z mojego doświadczenia w tej materii :). Ale jak pisałem na początku, doświadczenie bywa przereklamowane. Dokładnie przepatrzyłem większość blogów z budów Setek, skontaktowałem się z producentem żywicy, który udzielił mi wszystkich niezbędnych informacji, drogą kupna wyposażyłem się w różne pędzle, wałki, kubki, mieszadełka i tak przygotowany chwyciłem byka za rogi.
Na początku przygotowałem pasy tkaniny szklanej 200 g/m2. Wg projektu przy dnie całkowita gramatura to 1200 g/m2, a między płaszczyznami burt i obła 600 g/m2. Po żmudnych i zaawansowanych matematycznie obliczeniach (wybaczcie, ale metody nie zdradzę, bo stanowi moje know-how) wyszło mi, że w pierwszym przypadku potrzebuję 6 warstw tkaniny, a w drugim 3.
Nakładanie zacząłem od pomalowania sklejki żywicą i przyklejeniu paska tkaniny, a następnie wałkowania małym welurowym wałkiem, aby tkanina całkowicie przesączyła się żywicą. Jeśli trzeba było dokładałem żywicę. Po tym nakładałem kolejny pas. Wpadłem na cudowny pomysł, aby każdy kolejny nakładany pas tkaniny, był szerszy od tego pod spodem o 2 cm. GENIALNE!!! Oooo, ja boski!!!
O tym, że powinno być dokładnie na odwrót dowiedziałem się podczas szlifowania gotowego już laminatu, gdy chciałem doprowadzić, aby gładko przechodził w nielaminowaną sklejkę i podczas szlifowania przecierałem szersze górne warstwy w miejscach, gdzie te nachodziły na siebie. Na szczęście szerokość spodniej warstwy tkaniny była taka jak w projekcie, więc całe laminowanie ma właściwą szerokość.
Poniżej kilka zdjęć: